Nad całą dzisiejszą kolejką ciążyła ciemna chmura jaką niewątpliwie jest śmierć p. Łucjana Trajdera. Wszyscy związani ze sportem w regionie wiedzą kim był za życia i kim pozostanie w naszej pamięci, dlatego nie będę się tu na ten temat rozpisywał. Przed każdym z rozegranych dziś spotkań na hali uczczono jego pamięć minutą ciszy.Jak wszyscy wiedzą na trzy kolejki przed końcem sezonu metalowi mieli tylko matematyczne szanse na obronę tytułu, a po dzisiejszym meczu Drowów z ECS już nawet tych nie mają. Spotkanie zaczęliśmy od prostej straty, ale sytuacji sam na sam przeciwnik nie wykorzystał. Przez 12 minut pierwszej połowy meczu obraz gry był niemal identyczny jak w pierwszej rundzie kiedy to zremisowaliśmy 0:0. Graliśmy uważnie w defensywie i od czasu do czasu próbowaliśmy kontr. Mieliśmy swoje okazje, ale bramkarza rywala był bardzo czujny i pewnie bronił. Chyba chce nagrodę dla najlepszego bramkarza ;). Wszystko było fajnie aż stało się. W sumie wydawało się niegroźnej sytuacji przeciwnik strzelił tak nieoczekiwanie i dla siebie szczęśliwie, że piłka wpadła do siatki. Strzał był w krótki róg, ale tak szybki, precyzyjny i mocny, że tylko poczułem jak piłka przemknęła mi tu nad głową w wleciała w samo okienko. To nie był koniec moich nieszczęść. Pomimo straty bramki duch mrocznych elfów pozostał niezłamany. No, przynajmniej przez kilkadziesiąt sekund aż ja go złamałem :/. Drowy spokojnie próbowały odrobić stratę i przy jednej z takich prób Kituch został sfaulowany w polu karnym kabelków. To był trzeci karny dla mrocznych elfów tym sezonie. Do karnego szykował się Rafis, ale w ostatniej chwili zdecydowałem, że ja będę strzelał. Swoją drogą jak oni się na to mogli zgodzić? Toż to sabotaż ;). Podszedłem i walnąłem z czuba. Celowałem w lewy słupek a jednak piłka poleciała w sam środek bramki, wprost ręce bramkarza. Nie dość, że skopałem karnego, to jeszcze z tego poszła szybka kontra i było już 0:2. W ten sposób losy meczu były rozstrzygnięte. Dotrwaliśmy do przerwy, ale drugie 15 minut to były już inne Drowy. Zupełnie olaliśmy naszą taktykę. Niemal każdy chciał strzelić bramkę i ruszał do przodu, ale po stracie wracać już się nie chciało. Często przeciwko 3-4 atakującym byłem z góra jednym obrońcą. Nie dość, że straciliśmy tak bramki, to również sfaulowałem przeciwnika w polu karnym i był rzut karny tym razem przeciwko nam. Do piłki podszedł bramkarz kabelków, pisałem, że ma parcie na nagrodę ;) i walnął prosto we mnie, po meczu mówił, że też celował przy słupku. Tyle, że on złapał piłkę po moim strzale a ja ją tylko odbiłem. Pierwsza dobitka trafiła jeszcze w słupek, ale druga już do siatki. Wpadłem w lekki szał i Grzesiu Remiasz wysłał mnie na minutę na ławkę. Co prawda mówił, że skróci ją na maksa, ale Rafis bronił takie piłki, że mój powrót był co najmniej niepotrzebny. Pomimo wielu prób nie udało nam się strzelić żadnego gola, sami w sumie straciliśmy 9. Prawdę mówiąc wynik mógł być zdecydowanie wyższy, ale i tak zrobiliśmy w tym sezonie punkt na kabelkach więc mamy sukces :). Gratulujemy nowemu mistrzowi i powodzenia w następnych meczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz