W ostatniej kolejce IV ligi inowrocławskiej halówki DROWY/ITECHNIKA przegrały w meczu derbowym z POGOTOWIEM RATUNKOWYM 2-5. Na to spotkanie stawiło się 8 mrocznych elfów, w tym trzech, którzy odpuścili sobie rozgrywki w Kruszwicy, chyba oszczędzali siły i o ile Rafis harował cały mecz w obronie i jeszcze pomagał w ofensywie, to pozostała dwójka w drugiej połowie wyglądała na zmęczonych i do obrony już nie wracała.
Już przed spotkaniem wiedzieliśmy, że nie mamy szans na trzecie miejsce, ale i tak zamierzaliśmy wygrać ten prestiżowy pojedynek. Pogotowie od samego początku było bardzo dobrze ustawione w obronie i nastawiło się na szybkie kontry. Nasza gra w ataku to były męczarnie, na dodatek co jakiś czas nadziewaliśmy się na niebezpieczne ataki przeciwników. Jednak pomimo kilku ostrzeżeń nie udało nam się zmienić stylu gry i w końcu straciliśmy bramkę. Zaznaczę, że Pogotowie miało co najmniej kilkanaście okazji do podwyższenia wyniku, między innymi Lampi trzykrotnie bronił strzały w naszym polu karnym. W drugiej połowie już nie wracał. Na szczęście w miarę szybko udało nam się wyprowadzić szybki atak, ja do Struny, ten do Kiedziola i Łukasz będąc sam na sam z bramkarzem ratowników doprowadził do wyrównania. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, ale wydawało się, że wreszcie łapiemy odpowiedni rytm gry. Nic bardziej mylnego. Pierwsi w drugiej połówce zaatakowali rywale i to kilkukrotnie. Widząc nieporadność naszej ofensywy Rafis postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, a właściwie nogi i po kapitalnym strzale wyprowadził nas na prowadzenie. Byłem pewien, że teraz będzie już dobrze. Nie było. Nagle każdy chciał strzelić gola i atakować, ale wracać do obrony to już niespecjalnie. Za pierwszym razem jeszcze się nam upiekło, ponieważ Bartek wpakował piłkę do naszej siatki rękami, ale z każdą minutą było coraz gorzej. Pogotowie wyrównało a następnie po kolejnej kontrze wyszło na prowadzenie 3:2. Kiedy usłyszałem, że to ja mam zostać kozłem ofiarnym, również poszedłem do przodu. Niestety nasze rozgrywanie polegało na tym, że ja podaję do najbliższego obrońcy, a on do mnie. Ratownicy byli bardzo zdyscyplinowani w defensywie i kapitalnie odcinali naszych atakujących od podań. Inna sprawa, że łatwo jest pilnować kogoś kto się nie rusza. Wracając jednak do mojego ostatniego kontaktu z piłką to przy podaniu powrotnym od obrońcy, który nie miał do kogo zagrać, Krzysztof P. mnie uprzedził i wpakował piłkę do pustej bramki. Jeszcze dobrze nie usiadłem na ławce rezerwowych a już było 2:5. Bez komentarza. Podsumowując Pogotowie wygrało jak najbardziej zasłużenie, a różnica trzech bramek to naprawdę najniższy wymiar kary. Dla kilku Drowów był to również mecz pożegnalny w czarno-czerwonych barwach, ponieważ od przyszłego sezonu będą występować w nowej drużynie, która swój debiut będzie miała już w najbliższą sobotę na naszym turnieju. Dzięki i powodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz