Dziś jest już pierwszy dzień lutego więc możemy podsumować działalność mrocznych elfów na hali w Kruszwicy za styczeń br. Zagraliśmy pięć spotkań, z których udało nam się wycisnąć kolejne trzy punkty. Zdobyliśmy dwanaście bramek a straciliśmy 23. Na ten moment mamy 13 punktów i pewność, że ostatniego miejsca już nie zajmiemy. Z kolei droga w górę tabeli jest cały czas otwarta ;).
Teraz troszkę o wczorajszym pojedynku Drowów z Trans Kruszwica. W pierwszej rundzie wygraliśmy 5:2 i w dobrych nastrojach przystąpiliśmy do rewanżowego pojedynku. Sądzę, że byliśmy niemal pewni sukcesu, ale jak to bywa boisko weryfikuje wszystkie przedmeczowe założenia. Graliśmy od początku spokojnie i pewnie rozgrywaliśmy piłkę, przynajmniej na własnej połowie, ponieważ tylko jeden przeciwnik starał nam się uprzykrzyć życie a reszta cofnęła się pod własne pole karne.Z tego naszego rozgrywania za dużo nie wynikało, ale cztery czy pięć razy prostopadła piłka stworzyła nam doskonałe okazje do zdobycia bramki. Niestety za każdym czegoś brakowało. W pierwszej połowie zdobyliśmy jedną bramkę, w szóstej minucie Kiedziol otworzył wynik. Więcej emocji przyniosło drugie piętnaście minut. Już po 120 sekundach Kituch podwyższył prowadzenia na 2:0. Kolejne minuty to coraz śmielsze i ładniejsze ataki mrocznych elfów, które jednocześnie stwarzały dobre okazje na kontry dla rywala. Po jednej z nich zrobiło się nerwowo, ponieważ się w końcu doigraliśmy i wpadła bramka kontaktowa. Obie ekipy dążyły do zmiany rezultatu. Po kapitalnej akcji, kiedy Kiedziol zakręcił rywalem w narożniku boiska, następnie zagrał do Kaniola, ten odegrał do Romka i ...... Jak to powiedział Grzesiu Remiasz, ułożył paluszki, zakręcił pupą i strzelił trzeciego gola. Przy stanie 3:1, kiedy do końca zostało około dwóch minut poszedłem jak strzała pod bramkę rywala i ... musiałem się wracać :(. Co prawda Rafis uratował sytuację kiedy była pusta bramka, ale po chwili silny strzał bramkarza rywali, piłka jeszcze poszła po nodze któregoś z zawodników w polu karnym, odbiła się od słupka i było 3:2. Na szczęście dogralismy do końca i zgarnęliśmy trzy punkty, jedyne w styczniu :). Po meczu Rafis był tak zakręcony, że dopiero przed wyjściem z szatni się zorientował, że jednak było zwycięstwo a nie remis. Przecież gdybyśmy nie wygrali to byśmy mu nie dali żyć za to setkę to mu nie wpadła :P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz