niedziela, 15 lutego 2015

Święta wojna czyli Drowy - Gocanówko

Słoneczna sobota to znakomity dzień aby spotkać się i rozegrać mecz piłki nożnej
....na hali. W tych pięknych okolicznościach przyrody ("...i niepowtarzalnej") przyszło nam rywalizować z odwiecznym rywalem w rozgrywkach KLPH Gocanówkiem (to obok Racic jedyne zespoły które nie posiadają nazwy...?!). Mecz podwyższonego ryzyka, jak zwykło się mówić na takie spotkania zwłaszcza w kontekście zeszłotygodniowych incydentów "pseudokibica". Wydarzenie wywarło prawdopodobnie spory wpływ na graczy Drowów, mimo iż rywale nie zwykli posiłkować się fanatycznie oddanymi kibicami i słyną z gry fair, bo stawiło nas się zaledwie pięciu.

Pierwszy gwizdek sędziego i zauważyłem że mam koszulkę na lewej stronie. Jednak nie znalazłszy żadnego kolegi za mną domyśliłem się że muszę być bramkarzem. To nowe doświadczenie trochę rozproszyło nie tylko mnie, ale kolegów z rozegrania którzy niechlujnym rozegraniem oddali piłkę przeciwnikowi i w sytuacji 1:1 puścił mi piłkę między nogami.
Po tym zimnym prysznicu było już tylko lepiej, nasze akcje były groźniejsze rozegranie dokładniejsze, po jednej z nich Arek strzela bramkę wyrównująca stan meczu. Gocanówko w tej fazie grało bardzo chaotycznie i jeżeli już dochodziło do strzałów na naszą bramkę to piłka trafiała wprost w moje nogi.
Druga połowa zaczyna się od stanu 1:1 ale szybko obejmujemy prowadzenie po strzale Kamila. Potem jest tylko lepiej bramki kolejno zdobywają Śliwa i Arek i w zasadzie mecz jest pod kontrolą. W końcówce po strzale z rzutu wolnego piłka dość nieszczęśliwie rykoszetuje pod buta zawodnika rywala stojącego 1,5 metra przed bramką i podkręconą piłkę wcisnął gdzie obok mojego lewego słupka.

Bramki strzelili Arek 2x, Śliwa 1x, Kamil 1x

Graczem meczu moim zdaniem był Arek i nie tylko dlatego że strzelił 2 bramki ale dlatego że gdy atakował przeciwnik (zwłaszcza ten jeden który strzelił mi pierwszą bramkę) to wiedziałem że Arka nie minie i mogłem spokojnie kontynuować w myślach redagowanie tego posta.

1 komentarz: