Ostatnie dni były pracowite dla Stowarzyszenia "Drowy". Najpierw został włożony ogrom pracy przy organizacji turnieju a następnie mecze ligowe. Najwięcej grania miał Roman Kaczmarek. Brał udział we wszystkich spotkania Drowów minionego weekendu, w sumie rozegrał 8 meczów.
Po udanej imprezie, nie licząc wyniku sportowego, to naprawdę uważam, że turniej nam się udał :D, dostaliśmy niezłe lanie od Japaksu. Na mecz po różnych przygodach i perypetiach stawiło się sześciu mrocznych elfów, w tym trzech, którzy grali mecze w turnieju, jeden przyjechał prosto z pracy, jednego ściągnąłem w ostatniej chwili bo już miał inne plany i ja, który cały dzień latałem przy organizacji imprezy. Jednym słowem byliśmy zmęczeni. To oczywiście nie zmienia faktu, że i tak nie byliśmy faworytem w tym meczu ;). Pierwsze 15 minut nie wyglądało najgorzej, co prawda pierwszego gola straciliśmy już w 90 sekundzie spotkania, ale na kolejną bramkę paliwowi musieli ostro pracować aż 13 minut. Druga połowa to już "dożynanie". Robiliśmy co się da, ale nie mieliśmy już sił walczyć z coraz silniej napierającą drużyną Mariusza Jareckiego. Dość powiedzieć, że dwie ostatnie bramki, czyli 9 i 10 straciliśmy w ciągu niespełna 30 sekund.
Z kolei w niedzielę zagraliśmy z drużyną FC Floryda. W pierwszej rundzie padł wynik remisowy 3:3, wczoraj znów mecz zakończył się podziałem punktów, tym razem jednak bramek padło mniej i skończyło się 2:2. Mecz był prowadzony pod nasze dyktando, Floryda cofnęła się na własną połowę i czekała na jakąś kontrę. My stwarzaliśmy sobie co chwilę dogodną sytuację, ale kapitalnie bronił ich bramkarz i doprowadzał nas niemal do szewskiej furii swoimi interwencjami. Niestety Drowy nie miały w bramce takiego zawodnika, byłem po prostu beznadziejny. Najpierw nie złapałem turlającej się piłki, ale na szczęście zdążyłem złapać ją tuż przed linią bramkową, następnie źle rozegrałem piłkę co już skończyło się golem na 0:1 a na koniec źle oceniłem sytuację i dałem się zaskoczyć, kiedy po próbie zablokowania strzału piłka odbiła się od nogi Kiedziola i wturlała się tuż obok mnie do bramki. Do przerwy, pomimo naszej przewagi to Floryda prowadziła 2:0. Drugą połowę zaczęliśmy grając w przewadze jednego zawodnika, ponieważ na 30 sekund przed końcem pierwszej odsłony meczu ukarany jednominutową karą zawodnik rywala. Nasz As, Piotr Mazurek, wziął na siebie ciężar gry DROWÓW i po indywidualnej akcji kapitalnym strzałem z niemal połowy boiska pokonał bramkarza Florydy i wlał nasze serca nadzieję na dobry wynik. Nie minęło 5 minut a po dwójkowej akcji Kiedzika z Mazim ten drugi ponownie zdobywa bramkę i mamy remis. Do samego końca atakowaliśmy bramkę Florydy, jednak nie udało się zdobyć trzeciego gola. Z kolei Floryda miał trzy idealne okazje do zgarnięcia 3 punktów, ale najpierw uratował nas Kiedziol, a później nieskuteczność napastników. Tak więc ponownie dzielimy się punktami z byłą drużyną Grzegorza Remiasza, który ponownie sędziował nasze spotkanie :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz