Metal-Dom 7 - 0 Drowy
Waldemar Panfil 2, Marcin Ciesielski, Maciej Kowalski, Łukasz Czarnecki, Tomasz
Majtczak, Jarosław Marek
W
inauguracyjnym spotkaniu 11 kolejki KLPH spotkały się mroczne elfy z broniącym tytuł
Metal Domem. Faworyt był tylko jeden… DROWY ;).
Naszym celem było stracić jak najmniej bramek i coś ukłuć. Mecz zaczęliśmy jak zwykle, tzn. obudziliśmy się tak około piątej minuty… przy stanie 3:0. Metalowi nas niczym nie zaskoczyli, po prostu nas gnietli ;). Ograniczyliśmy się do obrony i strzałów z własnej połowy, które zwłaszcza w pierwszej połowie były z reguły niecelne. Mieliśmy naprawdę fajny dłuższy okres czasu kiedy metalowi nie mogli sforsować naszej defensywy. Od około 5 minuty meczu do końca pierwszej połowy i od 3 minuty do 13 minuty w drugiej połowie. Najlepsze nasze okazje stworzyliśmy sobie w drugiej odsłonie spotkanie, którą jednak zaczęliśmy fatalnie. W ciągu 2-3 minut przeżyliśmy prawdziwy przejazd walca ;). Skończyło się stratą kolejnych dwóch goli. Później był fragment około 10 minut kiedy raz lepiej raz gorzej radziliśmy sobie w obronie, ale coraz groźniej robiło się pod bramką przeciwnika. Gole numer 6 i 7, które wpadły w samej końcówce meczu, były konsekwencją przede wszystkim braku sił. Żeby nie było metalowi mieli masę okazji do zdobycia większej ilości bramek, ale dobrze się broniliśmy, byli nieskuteczni i mieliśmy troszkę szczęścia. Tak czy inaczej choć zagraliśmy w obronie lepiej niż PACIO ;) to zabrakło nam armat z przodu.
Naszym celem było stracić jak najmniej bramek i coś ukłuć. Mecz zaczęliśmy jak zwykle, tzn. obudziliśmy się tak około piątej minuty… przy stanie 3:0. Metalowi nas niczym nie zaskoczyli, po prostu nas gnietli ;). Ograniczyliśmy się do obrony i strzałów z własnej połowy, które zwłaszcza w pierwszej połowie były z reguły niecelne. Mieliśmy naprawdę fajny dłuższy okres czasu kiedy metalowi nie mogli sforsować naszej defensywy. Od około 5 minuty meczu do końca pierwszej połowy i od 3 minuty do 13 minuty w drugiej połowie. Najlepsze nasze okazje stworzyliśmy sobie w drugiej odsłonie spotkanie, którą jednak zaczęliśmy fatalnie. W ciągu 2-3 minut przeżyliśmy prawdziwy przejazd walca ;). Skończyło się stratą kolejnych dwóch goli. Później był fragment około 10 minut kiedy raz lepiej raz gorzej radziliśmy sobie w obronie, ale coraz groźniej robiło się pod bramką przeciwnika. Gole numer 6 i 7, które wpadły w samej końcówce meczu, były konsekwencją przede wszystkim braku sił. Żeby nie było metalowi mieli masę okazji do zdobycia większej ilości bramek, ale dobrze się broniliśmy, byli nieskuteczni i mieliśmy troszkę szczęścia. Tak czy inaczej choć zagraliśmy w obronie lepiej niż PACIO ;) to zabrakło nam armat z przodu.
Najbardziej we znaki dał nam się Marcin Ciesielski.
Nawet nie chodzi o to, że miał udział przy co najmniej trzech golach, do czego
jesteśmy już przyzwyczajeni ;). Przy pierwszym strzale Romciu wpakował piłkę do
własnej bramki – Organizator tego zapisał „Boczkowi”, za drugim razem tak
niefortunnie odbiłem piłkę, że ta wpadła wprost na głowę jednego z zawodników
Metal Domu, to był gol na 3:0 i trzeci raz już w drugiej połowie też ktoś dobił
jego strzał. Wybronił kilka naprawdę dobrych strzałów a już interwencja w
ostatnich minutach kiedy wyciągnął się jak struna i wybronił pięknego pozbawiła
nas nadziei na zdobycie honorowej bramki.
Racice - Pacio Pakość
Mecz przełożony
Szarlej 6 - 1 Pierwsze Tłoczenie
Robert Ciećka 3, Tomasz Lewandowski, Marcin Grabarek, Adam Kropski - Daniel Becla
Mecz przełożony
Szarlej 6 - 1 Pierwsze Tłoczenie
Robert Ciećka 3, Tomasz Lewandowski, Marcin Grabarek, Adam Kropski - Daniel Becla
Szarlej był naprawdę drużyną zdecydowanie lepszą w tym
spotkaniu i wygrał zasłużenie. Od samego początku udało im się narzucić swój
styl gry. Najlepszym obrazkiem z tego spotkania była jak zwykle zagrywka Tomka
Lewandowskiego ;), tym razem jednak Tomek nie dał prezentu przeciwnikowi a
pokazał wszystkim obecnym na hali próbkę swoich możliwości w żonglerce, kiedy
zupełnie niepokojony przez tłoczeniowych odbił piłkę ponad dziesięć razy (była
to tak nie codzienna sytuacjs, że na początku nie liczyłem :P).
Strzelno 4 - 3 ECS
Tobiasz Czyściecki 2, Piotr Foremski 2 - Patryk Walczak, Maciej Skowroński, Łukasz Woś
Zdecydowanie najlepszy mecz wieczoru. Pierwsza połowa
toczyła się w bardzo szybkim tempie. Akcje przenosiły się z jednej strony
boiska na drugą. Raz jedni mieli setkę raz drudzy. Pierwsi gola zdobyli
inowrocławianie, jednak odpowiedź Strzelna był natychmiastowa. Później znów
wymiana ciosów, obaj bramkarze mieli pełne ręce roboty. Do przerwy
skuteczniejszy był zespół ECS, który zdobył jeszcze dwa gole i wydawało się, że
w drugiej połowie będą kontrolować przebieg spotkania. Strzelno grało bez
żadnej zmiany, natomiast na ławce ECS-u było trzech rezerwowych. Pierwsze 120
sekund drugiej połowy należało do inowrocławian, którzy zmarnowali jednak dwie
świetne okazje do podwyższenia wyniku. Wtedy wydarzyło się coś niesamowitego. Strzelno
zdobywa gola kontaktowego, ależ to była piękna bramka, wg mnie gol kolejki,
strzał z niemal połowy boiska po którym
piłka jak błyskawica wpadła w samo okienko. Zawodnicy ECS nie wiedzieli co się
stało i kiedy jeszcze rozprawiali o tym golu Strzelno wyrównało. Był cios, który
powalił na deski ekipę z Ina. Po tych oszałamiających 4-5 minutach nastąpiła
pewna przerwa w grze. Obie ekipy próbowały dojść do siebie. Strzelno musiało
złapać oddech, w końcu kosztował ich mnóstwo sił ten mecz, a ECS chciał wrócić
do tego co grał przed przerwą. No, cóż inowrocławianom się nie udało, ich ataki
były prowadzone w bardzo wolnym tempie. Często zawodnik z piłką nie miał do
kogo podać, ponieważ nie było żadnego ruchu z przodu. Z kolei Strzelno czekało.
Pytanie tylko na co, bo z każdą mijającą minutą było widać, że po prostu stanęli
(po stracie piłki najpierw nie wracał najpierw jeden zawodnik a później już
dwóch) i wystarczyło zadać śmiertelny cios. Skoro inowrocławianie nie chcieli
to... się zemściło. Atak w przewadze liczebnej, dwóch zawodników Strzelna
zostało na połowie ECS-u, zakończył się stratą piłki, szybkim podaniem do tej
ww dwójki i w konsekwencji czwartym, jak się okazało zwycięskim, golem.
SP Japaks 4 - 1 RPC Bebo
Adam Stefański 2, Jarosław Dąbrowski 2 - ???
Adam Stefański 2, Jarosław Dąbrowski 2 - ???
Paliwowi atakowali przez większą część meczu, a Bebo
próbowało się odgryzać. Początek był nawet obiecujący, ponieważ po bramce
Japaksu Bebo szybko wyrównało (w sumie to paliwowi wyrównali boto był gol samobójczy ;)), ale później już nie było tak fajnie. Generalnie
mecz walki, który nie był toczony w jakimś oszałamiającym tempie. Do przerwy
paliwowi wyszli na prowadzenie 2:1 i po przerwie dorzucili kolejne dwa gole.
NKA Kruszwica 4 - 1 Gocanówko
Piotr Kaczmarzewski, Dawid Graczyk, Kamil Major, Łukasz Kornacki - Łukasz Krzemiński
Piotr Kaczmarzewski, Dawid Graczyk, Kamil Major, Łukasz Kornacki - Łukasz Krzemiński
Najnudniejszy mecz wieczoru. Tak słabej NKI nie
pamiętam, bez swojego kapitana stracili co najmniej 60% swojej wartości.
Wyglądali jak dzieci we mgle. Szkoda, że wczoraj my z nimi nie graliśmy :P. Wygrali
tylko dlatego, że kapitalnie grał ich bramkarz oraz, że Gocanówko miało problem
ze składem. Przez 20 minut na tablicy widniał wynik bezbramkowy. W tym czasie
choć Gocanówko z rezerwowym bramkarzem w bramce, to dobrze się broniło i od
czasu do czasu zatrudniało bramkarza rywali. Około 20 minuty meczu stała się rzecz przedziwna,
kiedy się wydawało, że przyjezdni przyjmują inicjatywę również na połowie
przeciwnika co zostało uwieńczone wykluczeniem na minutę zawodnika NKI,
kruszwiczanie grający w osłabieniu, po kontrze zdobywają gola. Następnie, już
grając w pełnym składzie dorzucają drugiego. Nadzieje na dobry wynik daje
piękny gol kontaktowy Łukasza Krzemińskiego, ale do końca spotkania dwie bramki
zdobyła już tylko NKA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz