wtorek, 16 czerwca 2015

DROWY - SALONY OPTYCZNE FRAS 1:6


Mając w pamięci ostatnie braki kadrowe, poczyniliśmy pewne kroki w celu poprawy sytuacji. Dzięki zaangażowaniu udało nam się ściągnąć nowych grajków. Do zeszłotygodniowego debiutanta doszło jeszcze dwóch graczy, jeden nowy, Damian oraz dobrze już znany Darek Dumała. Dzięki tym transferom oraz stawieniu się po kontuzji Rafisa i Adela, a także pojawieniu się Kiedziola, dla którego był to pierwszy mecz, od kiedy został ojcem (jeszcze raz gratulacje :)), Antosia ma już tydzień.
Od samego początku meczu mroczne elfy mocno cisnęły optyków. Zaczął Darek strzałem z dystansu niemal w samo okienko, ale bramkarz był czujny i wybił na rzut rożny. Następnie bombardowaliśmy bramkę rywala kilkukrotnie, niestety bezskutecznie. Niespodziewanie gorąco zrobiło się pod naszą bramką, kiedy to piłka po podaniu od obrońcy do bramkarza, prześlizgnęła się temu ostatniemu pod nogą i o turlała się do bramki. W ostatniej chwili Marcin rzucił się i złapał futbolówkę, oczywiście skończyło się rzutem wolnym dla optyków. Po udanej akcji w defensywie ruszyliśmy znów do ataku, który zakończył się szybką kontrą rywala i golem na 0:1. Kolejne minuty upływały, a Drowy biły głową w mur obronny optyków. Do przerwy skontrowali nas jeszcze trzy może czterokrotnie, z czego dwa razy skutecznie. Tuż przed przerwą bramkę opuścił Marcin z powodu kontuzji, którą dzielnie próbował zwalczyć przez kilka wcześniejszych minut. Mam nadzieję, że do następnego meczu się wykuruje. Na bramkę powędrował Darek Dumała. Pierwszą połowę przegrywamy 0:3 choć nawet na chwilę nie pojawiłem się na murawie :/. Drugą połowę musiałem zacząć już w roli gracza a nie widza :(. Nie wróżyło to nic dobrego, ale początek był nawet niezły, ponieważ od razu ruszyłem w pole karne rywala i skończyło się to golem kontaktowym. Co prawda Rafis popisał się indywidualną akcją, którą zakończył przepięknym strzałem ,ale jakby co to ledwo się pojawiłem na boisku i już mamy bramkę ;). Kolejne sekundy to już było pasmo błędów i pomyłek, które zaowocowały tym, że Kiedziol stracił cierpliwość. Oj tatuś tatuś :P. W końcu zszedłem ;). Niewiele to poprawiło w naszej grze. Straciliśmy całkowicie inicjatywę. Niby mieliśmy dłużej piłkę, ale już takiego naporu jak na początku meczu nie było. W dodatku co częstsze i groźniejsze rzeczy działy się w naszym polu karnym. Nie minęło dużo czasu, kiedy straciliśmy kolejne dwie bramki. Na koniec wpadła jeszcze jedna, ale nie miała ona już żadnego znaczenia. To była porażka z cyklu tych, po których niewiele dobrego można powiedzieć. Za tydzień czekają nas derby z Pogotowiem, które jest zdecydowanym faworytem tego pojedynku, ale u nas gra więcej tatusiów, a ponieważ to będzie w Dzień Ojca, to kto wie :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz