piątek, 10 maja 2013

DROWY - ALSTAL 3:1

W ramach 1 kolejki II Ligi Szóstek Piłkarskich TKKF Inowrocław wczoraj DROWY zagrały mecz z drużyną Alstalu. Jeszcze półtora godziny przed rozpoczęciem tego spotkania istniała obawa czy w ogóle ono dojdzie do skutku. Przyczyną tego zamieszania była pogoda, jednak o godz. 18.40 na Orliku przy ul. Błażka pojawił się boss całej tej imprezy Łucjan Trajder i ogłosił: GRAMY. Tak więc udało się rozegrać oba zaplanowane na ten dzień spotkania. Trzeba przyznać, że Łucek miał rację bo warunki były wręcz kapitalne do grania. Zrobiło się ciepło, a mokra, ale bez kałuż, murawa to idealna sprawa, aż chce się grać :D.
 Pierwszy zaczął się o godz. 19.00, nasz o 19.45. Zawodnicy DROWÓW, w liczbie 7, stawili się już 40 min przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Z pierwszej szóstki, którą zaplanowałem na to spotkanie zabrakło 3 zawodników: Arka Dreliszaka, Marka Adelskiego oraz Pawła Kaczmarka. Ten ostatni na szczęście dotarł w trakcie meczu i przywiózł ze sobą swoją córeczkę, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ mój syneczek miał się z kim bawić :D. Wracając do spraw meczowych. Zawodników Alstalu byo zdecydowanie więcej, mieli nawet dwóch bramkarzy i proponowali, że nam jednego "pożyczą" ;). Z braku laku zostałem bramkarzem, w ten sposób nie musiałem biegać :D.
Mecz przebiegał pod dyktando stalowych, tzn. narzucili swój styl gry, to oni mieli dłużej piłkę itd., tyle tylko, że  ich akcje w większości przypadków były prowadzone ślimaczym tempie, nie wiem czy to skutek ich lekceważenia nas, czy po prostu mroczne elfy tak skutecznie pilnowali swoich przeciwników, że niebyło komu podać piłki :D. Kiedy już im się udało wrzucić piłkę w nasze pole karne i wypracować sobie jakąś sytuację strzelecką to byli  szalenie nie skuteczni. Mroczne elfy tylko czekały na jakąś kontrę, indywidualny rajd, albo jakieś nieprzeciętne zagranie "Kiedziola". W sumie oprócz 6-7 wypadów, zakończonych 3 rzutami rożnymi, autami, nie wiele nam wychodziło. Tyle, że stalowym wychodziło jeszcze mniej :P. My mamy "Falego". Trzy razy został "spuszczony z łańcucha" zagraniami swoich kolegów, dwa razy minimalnie chybiał, ale ten trzeci dał jemu i nam upragnionego gola, a "Kiedziolowi" asystę. Nie wiem co sobie myśleli nasi rywale, ale DROWY, pomimo już braku sił (kondycja to nie jest nasza najmocniejsza strona :D) graliśmy dalej. Na początku drugiej połowy zostaliśmy zepchnięci aż we własne pole karne. Co chwila się kotłowało pod naszą bramką, ale nie wiedzieć czemu stalowi nie potrafili trafić do siatki (czyżbym był aż tak brzydki, że kopali piłkę gdzieś indziej? ) W sumie to interweniowałem tylko dwa razy. Niestety z 50% skutecznością. Najpierw udało się na tyle szybko przewrócić, że odbiłem piłkę z linii bramkowej. Oczywiście wprost pod nogi przeciwnika, bo czemu by nie, na szczęście nie zależało mu chyba na golu tak bardzo jak na operacji plastycznej mojej twarzy bo kopnął prosto we mnie. Niestety parę chwil później sędzia odgwizdał rzut karny dla stalowych. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że napastnik miał więcej szczęścia niż ... bo piłka mu już uciekła, on się kładł na obrońcy, a Krzysztofowi brakło kilku centymetrów dłuższej nogi, żeby zamiast w w nogę rywala trafić w piłkę. Nasz pech ich szczęście. Przy rzucie karnym okazało się, że jestem za.... chudy :D. Nie skomentuję w jaki sposób nasz przeciwnik wykonał ten element gry, u mnie by ich nie wykonywał i tyle :P. Fakt jednak pozostaje faktem, że piłka wpadła do bramki (1:1) i nie zmieni tego nawet to, że więcej przy golu pracy wykonałem ja (zamiast po prostu wybić  pikę, chciałem się popisać i efektownie na nią rzucić - skutek przeleciała mi pod brzuchem, stąd stwierdzenie, że jestem za chudy ;)) niż Arek Cz. Właściwie na tym szczęście Alstalu się skończyło. Kilka minut później po niesamowitej akcji Bartek wyprowadza mroczne elfy po raz drugi w tym spotkaniu na prowadzenie (2:1). Stalowi rzucili się do ponownego odrabiania strat. No cóż z przodu nie poszaleli (świetna gra defensywna DROWÓW) a tylu zostawiali coraz więcej miejsca na kontry. Znów brylował w tym Fali i dobił naszych rywali (ale mi się rymło :D). Generalnie nie był to w naszym wykonaniu jakiś piękny mecz, raczej ciężka harówa, ale daliśmy z siebie wszystko, nikt nie może powiedzieć, że odpuściliśmy czy coś podobnego. Jestem bardzo zadowolony z postawy chłopaków, a zwycięstwo to taka wisienka na torcie :D.
A teraz trochę ocen :P
Muszę nie skromnie przyznać, że mój plan na to spotkanie częściowo się sprawdził, tzn. "kiedziol" znakomicie się czuje jako rozgrywający - efekt 2 asysty, Krzysztof harował na całym boisku i praktycznie wyłączył z gry napastników naszych rywali, "lampard" tak wziął do serca moje uwagi, że oprócz gry ofensywnej powinien też wracać do obrony, że już po paru minutach doznał kontuzji w naszym polu karnym (no cóż moja masa jest nieco większa :P). Niestety według wczorajszych prognoz Marcin może nam wylecieć na dłużej ze składu :( mam jednak nadzieję, że nie potrwa to tak długo jak mówił. Wracaj nam do zdrowia. Kolejny mój "sukces" to ustawienie Pawła w obronie. Jak już wchodził na boisko to rozbijał ataki przeciwnika oraz szarżował na bramkę rywali. Słowa uznania należą się również Romkowi, który nie grzeszy szybkością, ale tak się fantastycznie ustawiał, że zawsze zdążył włożyć nogę tam gdzie trzeba, żeby przerwać akcję rywali. Fali natomiast zagrał tak jak tego najbardziej od niego oczekujemy, nawet nie chodzi o te dwie bramki, które były dla nas bezcenne zresztą, ale za to że znów, tak jak kiedyś zagrał ostro, ale z głową (bez %) i walczył na całym boisku, wszędzie było go pełno :D). Na koniec zostawiłem sobie Bartka. Szczerze, to przyznaje się, że dość sceptycznie podchodziłem do jego przydatności na boisku. Nie obraź się, ale tak było, na swoje usprawiedliwienie dodam, że siebie na orliku to widzę tylko jako podpierającego siatkę ;) Początek spotkania nie był specjalnie dla Bartka udany, widać było, że grał z nami po raz pierwszy, ponieważ ciągle gubił krycie swoje zawodnika, ale z minuty na minutę pokazał swoje umiejętności. Wiadomo, że nie miałby szansy z rozpędzonym już napastnikiem, który przemknąłby obok niego z piłką. Dlatego Bartek tak się ustawiał, żeby nie doszło do pojedynków biegowych. Do tego dołożył kilka dryblingów w naszych akcjach zaczepnych i to on  po kapitalnej akcji zdobył gola na 2:1. Szacun.
Dziś napisałem więcej niż na maturze :D

6 komentarzy:

  1. Moja ofiara nie poszła na marne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz złaź ze stołu ofiarnego i we wtorek na trening :D

      Usuń
    2. tak jest szefie przybędę na 3 nogach :)

      Usuń
  2. DZIEKUJE ZA DANIE SZANSY GRY CIESZE SIE ZE BYLEM W FORMIE DALEM Z SIEBIE WSZYSTKO OBY TAK DALEJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń