piątek, 1 maja 2015

Pierwsze koty za płoty, czyli inauguracja orlika w 2015r. za nami


Wczoraj kilka minut po godzinie 19 Drowy zainaugurowały sezon 2015 na orliku. Było to nasze pierwsze spotkanie od zakończenia sezonu na hali czyli już miesiąc temu. Na pierwszą kolejkę stawił się cały planowany skład na rozgrywki II ligi TKKF Inowrocław, czyli Adel, Dunisławski Marek (debiut w czarnoczerwonych barwach :)) Kiedziol, Lampi, Loki (powrót po kilku latach ;), Pyndzia, Rafis, Romek, Żelik i oczywiście największa gwiazda, czyli ja :P.
Na przeciwko nas ustawiła się drużyna TG Sokół, w której występuje kilku naszych dobrych znajomych, w tym jeden były Drow Rafał Jóźwiak. Samo spotkanie obfitowało w sytuacje podbramkowe, głównie dzięki mrocznym elfom. Od w pierwszych 4 minutach Pyndzia dwukrotnie idealnym podaniem otworzył koledze drogę do pustej bramki. Co ciekawe Piotr nie grał nigdy z Rafałem J. (to ten co teraz gra w Sokole ;)) a jednak to właśnie do niego zagrywał te piłki. Przy obu sytuacjach Loki (nasz pierwszy bramkarz w tym sezonie) był bez szans. Za pierwszym razem jeszcze nam się upiekło, ale przy drugiej okazji było już 0:1. W końcu ile można oszczędzać byłych kolegów ;). Niestety nie tylko Pyndzia miał nienajlepszy dzień, ale cały zespół, z wyjątkiem mnie, ale o tym później ;). Widać było, że od miesiąca nie graliśmy w piłkę a na boisku otwartym nie biegaliśmy z gałą od jesieni zeszłego roku. Co chwilę notowaliśmy proste straty po złym przyjęciu bądź nie celnym podaniu. Błędy te nie wynikały z pressingu rywala tylko z braku ogrania. Pomimo tego udało nam się stworzyć co najmniej 6 setek i to po bardzo ładnych akcjach. Niestety brakowało nam też troszkę szczęścia w ataku. Próbowali niemal wszyscy nasi zawodnicy coś ukuć, ale za każdym razem coś stawało piłce na drodze do bramki. W pierwszej połowie najbliżej gola wyrównującego był Kiedziol. Dostał piłkę przed polem karnym Sokoła, zakręcił dwoma obrońcami i strzelił niemal w okienko bramki. Niestety bramkarz popisał się kapitalną interwencją i mieliśmy tylko rzut rożny. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. W drugich 20 minutach nadal przeważaliśmy i kreowaliśmy sobie koronkowe sytuacje. W tej części meczu najbliżej gola był Marek Dunisławski, który nawet pokonał bramkarza, ale piłkę z linii bramkowej wybił obrońca. Z przodu poza brakiem skuteczności było naprawdę dobrze. Gorzej wyglądało to natomiast jeśli chodzi o defensywę. Niestety przez cały mecz notowaliśmy proste straty, które kończyły się zabójczymi kontrami. Sokół nie musiał się wysilać w ataku pozycyjnym ponieważ sami wypuszczaliśmy ich na szybkie kontry najczęściej sam na sam z bramkarzem. Loki robił jednak co mógł i długo bronił się skutecznie, nawet kiedy miał przeciwko sobie dwóch przeciwników. W końcu jednak przeciwnik zdobył drugiego gola i sytuacja nasza zrobiła się bardzo zła. Na domiar złego na około 5-6 minut przed końcem meczu Loki ratując beznadziejną sytuację sfaulował w polu karnym rywala i Sokół otrzymał rzut karny. Do tego Loki obejrzał żółty kartonik i zakończył swój występ w tym meczu. Na bramkę powędrował Rafis, który można powiedzieć wsadził na minę Lokiego i zrobił coś niesamowitego. Obronił rzut karny. Przez kolejne dwie minuty się tylko broniliśmy, ponieważ po żółtej kartce Lokiego musieliśmy grać w osłabieniu. W sumie można powiedzieć, że już do końca graliśmy jednego mniej to po tych dwóch minutach kary na boisku, po raz pierwszy w tym sezonie, pojawiłem się ja :). Oczywiście zaraz, chciałem napisał, że pobiegłem, ale bez jaj, przemieściłem się pod bramkę Sokoła, co by nie zawalić jakiegoś gola i nie zawaliłem :), czyli jak napisałem wyżej nie miałem najgorszego dnia ;). To, że tylko raz i to przez przypadek miałem styczność z piłką nie zmienia faktu, że nie zanotowałem żadnej straty, ciekawe, cz ktoś inny z Drowów może to samo powiedzieć o sobie :P.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz