W ostatnim przed świętami meczu DROWY spotkały się z zaprzyjaźnioną ekipą Pogotowia Ratunkowego. Spotkanie rozegrane zostało o godz. 21.25 w ramach IV Ligi TKKF Inowrocław. Nie dość, że graliśmy ze znajomymi tuż przed świętami to jeszcze mecz sędziował "swój" człowiek, czyli Grzegorz Remiasz.
Grzesiu można tak powiedzieć spędził z nami cały rok. Sędziuje przecież zarówno halówkę inowrocławską jak i kruszwicką, do tego inowrocławskiego orlika i oczywiście wszystkie turnieje DROWÓW :D. Także choć wczoraj była późna pora to jednak atmosfera była doskonała. Zarówno mroczne elfy jak i ratownicy mieli za sobą ciężkie, sobotnie boje, z których nie wyszli bez szwanku, zarówno zdrowotnego jak i punktowego, czyli byliśmy na zero (rano przegraliśmy z MAT GSM, a w Kruszwicy rozjechało nas PACIO), dlatego choć się lubimy każdy chciał wygrać na Święta. Początek spotkania był bardzo nerwowy, mnożyły się proste błędy po obu stronach. Przede wszystkim nikt nie chciał stracić bramki. Nikomu nie udawało się narzucić swojego stylu gry. Z czasem mroczne elfy zaczęły zdobywać dominację na boisku. Ratownicy przez całą pierwszą połowę oddali tylko jeden celny strzał i to niezbyt groźny, z kolei my zaczęliśmy stwarzać sobie kolejne okazje do objęcia prowadzenia. Coraz częściej się kotłowało w polu karnym Pogotowia, ale nic nie chciało wpaść. W końcu dopięliśmy swego. Do końca za akcją poszedł Łukasz Kiedzik, dzięki czemu znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, i wpakował piłkę do siatki po kiksie Piotra Grobelnego, który zupełnie zmylił bramkarza i obrońców ratowników. Do przerwy wynik nie uległ zmianie choć mieliśmy jeszcze okazje coś strzelić. Plan na drugą połowę zakładał zdobycie drugiego gola i uspokojenie gry. Świadomość, że strata jednej bramki nie jest wielka dodawała sił i animuszu naszym przeciwnikom. Grali uważnie w obronie i czekali na swoją okazję do kontry. Z kolei mroczne elfy coraz bardziej cisnęły i coraz mniej uwagi przykładały do defensywy. Granie atakiem pozycyjnym jest bardzo ryzykowne, wystarczy jedno niedokładne podanie, czy nieudana kiwka i robi się spory problem. Kilka razy nam się to przydarzyło i ratownicy mieli swoje trzy sytuacje sam na sam. Dwie z nich zakończyły się niecelnymi strzałami, a jedną w końcówce meczu udało mi się wybronić. Pozostałe kontry chłopaki na szczęści kasowali jeszcze przed polem karnym, ale i tak było nerwowo. Z kolei pod bramką Pogotowia, której wczoraj strzegł Bartek Pietrzak co chwila dochodziło do spięć. Pomimo co najmniej kilku okazji wynik 1:0 utrzymał się do końca spotkania. Choć po meczu ratownicy mówili, że strzelaliśmy w bramkarza to jednak fakty są takie, że ten mecz powinniśmy zakończyć z bilansem przynajmniej 7 goli, a udało nam się pokonać Bartka tylko raz. Tak czy siak po meczu "przyjaźni" mamy trzy punkty więcej na koncie i możemy spokojnie zasiadać do stołu wigilijnego :D.
Grzesiu można tak powiedzieć spędził z nami cały rok. Sędziuje przecież zarówno halówkę inowrocławską jak i kruszwicką, do tego inowrocławskiego orlika i oczywiście wszystkie turnieje DROWÓW :D. Także choć wczoraj była późna pora to jednak atmosfera była doskonała. Zarówno mroczne elfy jak i ratownicy mieli za sobą ciężkie, sobotnie boje, z których nie wyszli bez szwanku, zarówno zdrowotnego jak i punktowego, czyli byliśmy na zero (rano przegraliśmy z MAT GSM, a w Kruszwicy rozjechało nas PACIO), dlatego choć się lubimy każdy chciał wygrać na Święta. Początek spotkania był bardzo nerwowy, mnożyły się proste błędy po obu stronach. Przede wszystkim nikt nie chciał stracić bramki. Nikomu nie udawało się narzucić swojego stylu gry. Z czasem mroczne elfy zaczęły zdobywać dominację na boisku. Ratownicy przez całą pierwszą połowę oddali tylko jeden celny strzał i to niezbyt groźny, z kolei my zaczęliśmy stwarzać sobie kolejne okazje do objęcia prowadzenia. Coraz częściej się kotłowało w polu karnym Pogotowia, ale nic nie chciało wpaść. W końcu dopięliśmy swego. Do końca za akcją poszedł Łukasz Kiedzik, dzięki czemu znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, i wpakował piłkę do siatki po kiksie Piotra Grobelnego, który zupełnie zmylił bramkarza i obrońców ratowników. Do przerwy wynik nie uległ zmianie choć mieliśmy jeszcze okazje coś strzelić. Plan na drugą połowę zakładał zdobycie drugiego gola i uspokojenie gry. Świadomość, że strata jednej bramki nie jest wielka dodawała sił i animuszu naszym przeciwnikom. Grali uważnie w obronie i czekali na swoją okazję do kontry. Z kolei mroczne elfy coraz bardziej cisnęły i coraz mniej uwagi przykładały do defensywy. Granie atakiem pozycyjnym jest bardzo ryzykowne, wystarczy jedno niedokładne podanie, czy nieudana kiwka i robi się spory problem. Kilka razy nam się to przydarzyło i ratownicy mieli swoje trzy sytuacje sam na sam. Dwie z nich zakończyły się niecelnymi strzałami, a jedną w końcówce meczu udało mi się wybronić. Pozostałe kontry chłopaki na szczęści kasowali jeszcze przed polem karnym, ale i tak było nerwowo. Z kolei pod bramką Pogotowia, której wczoraj strzegł Bartek Pietrzak co chwila dochodziło do spięć. Pomimo co najmniej kilku okazji wynik 1:0 utrzymał się do końca spotkania. Choć po meczu ratownicy mówili, że strzelaliśmy w bramkarza to jednak fakty są takie, że ten mecz powinniśmy zakończyć z bilansem przynajmniej 7 goli, a udało nam się pokonać Bartka tylko raz. Tak czy siak po meczu "przyjaźni" mamy trzy punkty więcej na koncie i możemy spokojnie zasiadać do stołu wigilijnego :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz