sobota, 21 grudnia 2013

DROWY - PACIO i trochę o meczu kolejki METAL DOM SP JAPAKS

W ostatniej w tym roku kolejce kruszwickiej halówki mroczne elfy zagrały swój mecz z pakoskim PACIO. Swoją drogą terminarz grudniowy nasi rywale mieli znakomity, najpierw Gocanówko a następnie Drowy, chyba mają chody u Organizatora :D.
Jak to już w tym sezonie stało się tradycją na meczu stawiło się pięciu mrocznych elfów. Spotkanie zaczęło z się około godziny 16.00 (dojechaliśmy tuż przed 16 więc na pewno był poślizg), niestety bramkarz, czyli oczywiście ja :P, obudził się tak na ostatnie pięć minut pierwszej połowy. Nie minęły cztery minuty a już przegrywaliśmy 3:0. W pierwszej minucie po sprytnym zagraniu piętą piłka wtoczyła się do bramki pomiędzy moimi nogami, bez komentarza :(, następnie wyciągałem piłkę z bramki po silnym strzale z czuba ,ale w krótki róg czyli i tak moja wina, a na koniec podałem piłkę wprost pod nogi przeciwnika, który miał przed sobą pustą bramkę i co dziwne do niej trafił ;). Po takim kapitalnym rozpoczęciu spotkania nic gorszego nie mogło się nam przydarzyć. To, że przegramy, to było oczywiste. Przed meczem zastanawialiśmy się tylko, czy uda nam się nie stracić 20, no przy dobrych wiatrach 10 bramek. W każdym bądź razie Pacio, które od pierwszych sekund zagrało wysokim pressingiem po takich prezentach nie wiedziało co ma z nami grać. Praktycznie sami sobie strzeliliśmy bramki. Założenia przedmeczowe były, że będziemy grać z tyłu blisko siebie, ale jak to u nas bywa, każdy był w innej części boiska ;). W kolejnych minutach Pacio marnowało kolejne okazje do podwyższenia wyniku a coraz mniej uwagi poświęcało obronie własnej bramki. W efekcie stworzyliśmy sobie kilka dobrych okazji na zdobycie gola, ale niestety szwankowała trochę skuteczność. Do przerwy straciliśmy jeszcze tylko jedną bramkę i przy stanie 0:4 zamieniliśmy się stronami boiska. Na drugą połowę ekipę rywala wzmocnił jeszcze Hubert Grupa, jakby mało mieli dobrych zawodników :P. Pierwsze minuty to nieustanny atak Pakoszczan, którzy zepchnęli nas w nasze pole karne. Drowy z kolei odpowiadały próbami kontrataków, które raz po raz stwarzały zagrożenie pod bramką Pacio. Po kilku minutach nasi rywale w miejsce bramkarza wymienili bramkarza na Ryszarda Babiarza, co spowodowane było już wtedy wysokim prowadzeniem i chęcią potrenowania sobie ataku pozycyjnego. W pewnej chwili nawet stwierdzili, że nie będą strzelać z dystansu tylko zamierzają "wjeżdżać" nam w bramkę. Oczywiście mogli sobie na to pozwolić, ponieważ prowadzili już 7:0. Hubert w przewie powiedział, że celem jest zwycięstwo przynajmniej w takich rozmiarach jak z Gocanówkiem w poprzedniej kolejce, ale po siódmej bramce coś im się zacięło. W efekcie naszej coraz skuteczniejszej obrony oraz ich narastającej nerwowości udało nam się odsunąć nieco grę spod naszej bramki. Po jednym z zorganizowanych ataków Krzysztof Popławskich zdobył bramkę honorową. Ostatnie minuty to obrazek z pierwszej połowy, czyli wszyscy atakują nikt nie broni. Po wymianie ciosów mieliśmy rzut rożny, który przyniósł bramkę. Tyle tylko, że nie nam :(. Był to gol, który ustalił wynik końcowy na 1:8.
Bieżący rok kończymy z bilansem dziewięciu porażek w rozgrywkach KLPH, ale dla nas nie jest to koniec świata. Przed nami, tyle, że już w nowym roku, ostatnie dwie kolejki, w których zmierzymy się z Eceesem i Metal Domem a więc niezbyt wymagającymi przeciwnikami :P. Możemy spokojnie zagrać bez presji :D
A co do metalowych to dziś zagrali z paliwowymi i był to najlepszy mecz tego sezonu jaki miałem okazję oglądać. Już przed meczem mieliśmy możliwość poznać przedmeczowe założenia mistrzów. Po prostu nie zdążyliśmy się ogarnąć a metalowi weszli do szatni się przebierać ;). Humory im dopisywały, tylko coś przebąkiwali żebym za dużo nie pisał, w sumie trochę mnie korci, szczególnie że "Kwas" miał jakieś uwagi do nas :P, ale niech będzie przejdźmy do samego meczu. Spotkanie zaczęło się fatalnie dla Marcina Ciesielskiego, który już po 30 sekundach musiał zejść z boiska. "Boczek" jest jak dla mnie najbarwniejszą postacią wśród metalowych, która oprócz nieprzeciętnych umiejętności bramkarsko-piłkarskich często nie panuje nad swoimi emocjami (żeby nie było wg mnie po prostu żyje meczem i nie mam nic złego na myśli) dzięki czemu mam o czym pisać :D. Niestety tym razem przyczyną zakończenia meczu była kontuzja, spowodowana bardzo agresywnym atakiem przeciwnika. Mam nadzieję, że Marcin wróci szybko do zdrowia, czego mu z całego serca życzę. Zejście już na samym początku meczu najlepszego w naszej lidze bramkarza było widocznym ciosem dla metalowych. Japaks grał bardzo agresywnie, krótko pilnując przeciwnika, próbując często nie przebierając w środkach odebrać piłkę jak najszybciej. Zawodnicy Metal Domu mieli problem z pressingiem rywala i nie potrafili przeprowadzić jakiejś składniejszej akcji. Tyle, że mają w swoich szeregach Macieja Hanczewskiego, który choć nie grał swojego najlepszego meczu, to jednak jak dostał piłkę pod bramką rywala to zdobył pierwszego gola w tym spotkaniu. W sumie nie pamiętam, żeby do końca meczu miał okazję do drugiego strzału, co jasno daje do zrozumienia, że co "Hańczol" ma to strzela ;). Paliwowi po stracie gola wyglądali jak ranne zwierzę. Rzucili się na swojego rywala, żeby od razu odrobić straty. Pomimo zawziętych ataków do przerwy nie uległ zmianie, co wprowadziło Prezesa paliwowych w nienajlepszy nastrój. O ile w pierwszej odsłonie mieliśmy dużo walki, kilka dobrych okazji i tylko jedną bramkę, o tyle drugie piętnaście minut obfitowało równie w gole i zmienia akcji. Paliwowi rozpoczęli znów z animuszem jakby nie przyjmowali do wiadomości, że można tego spotkania nie wygrać. Cisnęli metalowych tak długo aż osiągnęli swój cel. Najpierw zdobyli bramkę wyrównującą a następnie dorzucili drugiego gola. Do końca spotkania zostało około pięciu minut i były to bardzo ciekawe minuty, zresztą jak całe to spotkanie. Na trzy minuty przed końcem metalowi doprowadzają do wyrównania. Widać było, że obie drużyny chcą zwycięstwa i grają o pełną pulę. O końcowych wyniku zadecydować miało to, która drużyna uniknie błędu w obronie. Wiemy już, że to obrońcy tytułu wykorzystali pomyłkę defensywy paliwowych i zgarnęli trzy punkty. Przed meczem metalowi, w szatni, mówili, że Japaks będzie grał jak o mistrzostwo świata (zresztą postawa paliwowych świadczy o tym, że naprawdę podeszli poważnie do tego meczu), ale patrząc na ich radość nie mam żadnych wątpliwości, że grali o to samo :D.
Przed tygodniem mecz kolejki, czyli Szarlej - Metal Dom, to była po prostu padaka, na której Maniek usnął, a reszta naszej ekipy zastanawiała się kiedy to się skończy, dziś mecz kolejki był prawdziwym hitem. Oglądając takie spotkania, żałuję, że mecz trwa tylko 30 minut. Myślę, że choć drużyna Mariusza Jareckiego przegrała, to samopoczucie poprawi mu świadomość, że to był naprawdę najlepszy mecz tego sezonu, a paliwowi przez większą jego część byli zespołem przeważającym. 

2 komentarze:

  1. Spokojnie i bez nerwów. Sezon jeszcze trwa a na rewanż przyjdzie czas. Pozdrawiam. PATEL.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojciec dyrektor co ty paliłeś przed napisaniem tej relacji?

    OdpowiedzUsuń