W ostatnim meczu 6 kolejki X edycji KLPH spotkały się dwa zespoły, które od lat walczą o przedostatnie miejsce w tabeli, czyli DROWY i GOCANÓWKO. Choć prawie wszyscy kibice opuścili już trybuny na Hali w Kruszwicy, to dla obu ekip było to chyba najważniejsza potyczka sezonu.
Jeszcze wczoraj rano wydawało się, że mroczne elfy ponownie będą miały problemy kadrowe, jednak na mecz stawiło ośmiu mrocznych elfów. Wszyscy byli skoncentrowani i zdecydowani wygrać ten mecz. Przypomnę, że Gocanówko miało na koncie 1 punkt natomiast DROWY z zerowym dorobkiem zamykało tabelę. Mecz zaczęliśmy bardzo ofensywnie, rywale gubili się w obronie i co rusz stwarzaliśmy sobie dobre okazje do zdobycia bramki a najlepszej po sprytnie rozegranym rzucie rożnym nie wykorzystał Lampi. Około 5 minut po rozpoczęciu spotkania zawodnicy Gocanówka pierwszy raz opuścili swoją połowę boiska i po słabym strzale niespodziewanie objęli prowadzenie. Przyznaję się, że zawaliłem tego gola, ponieważ zlekceważyłem ten strzał, byłem przekonany, że piłka minie bramkę, niestety odbiła się od słupka i wleciała do bramki. Po tym golu rywale uspokoili grę w obronie i nastawili się na kontry. My nie mieliśmy zupełnie pomysłu jak rozbić linie defensywne przeciwnika. Nie istnieliśmy zupełnie jako zespół. Każdy próbował sam wygrać ten mecz. Niestety nie pomogłem drużynie, ponieważ bardzo chciałem zrehabilitować się za straconego gola i zbyt często oddawałem strzały, które były poprostu fatalnymi pudłami. Wreszcie nasz najlepszy dziś zawodnik, Krzysztof Śliwczyński (według mnie to zawodnik meczu, przebiegł więcej kilometrów niż reszta drużyny razem wzięta, bronił, rozgrywał i dzięki jego postawie graliśmy do końca, to on ciągnął dziś nasz wózek) przeprowadził indywidualną akcję po której na tablicy wyników widniał rezultat 1:1. Do przerwy nie udało się dobić wyprowadzonego z równowagi rywala. Druga odsłona to nieustanny napór mrocznych elfów, z którego jednak nic dobrego nie wynikało, z kolei Gocanówko coraz groźniej zaczęło kontratakować. Niestety po najpierw nerwowym zachowaniu zawodnika z pola, które skutkowało osłabieniem nas na jedną minutę, a następnie kolejnym moim błędzie tracimy gola na 1:2. Obraz gry nie ulegał zmianie, z tym, że Gocanówko miało coraz więcej okazji na kolejne bramki, a my próbowaliśmy ataku pozycyjnego, który wyglądał masakrycznie. W końcu na około 4 minuty przed końcem zszedłem z boiska, a moje miejsce wszedł kolejny zawodnik z pola. Sam pomysł wydawał się słuszny, niestety zabawa ostatniego obrońcy zakończyła się stratą trzeciego gola. Obiektywnie patrząc to ten mecz był słabym widowiskiem i to głównie nasza wina. Jestem przekonany, że choć graliśmy z sercem to zabrakło nam zaufania do kolegów. Gocanówko wygrało po trzech bramkach, które nie powinny paść, ale dla nas najgorsze jest to, że mają nad nami 4 punkty przewagi i lepszy bilans bezpośrenich spotkań. Żeby nie skończyć po raz pierwszy w historii DROWÓW na ostatnim miejscu nie tylko musimy wygrać co najmniej 3 bramki mecz rewanżowy, ale urwać jeszcze komuś punkty. Na teraz nie wierzę w taką sytuację, ale jutro będzie nowy dzień i kto wie co przyniesie :D.
Te porażkę biorę na siebie i mam nadzieję, że chłopaki za tydzień znów zostawią serducho na boisku, a o punkty będziemy walczyć z SP JAPAKS.
Rozpad kruszwickich Drowów:) ciekaw czemu w Inowrocławiu Ci sami ludzie grają o wiele lepiej. Może trzeba skoncentrować się na jednym zespole tylko
OdpowiedzUsuńNie ma rozpadu kruszwickich Drowów. W Inie idzie nam lepiej ponieważ gramy w IV lidze, a przecież w KLPH występują zawodnicy z topowych ekip inowrocławskich rozgrywek więc poziom jest nieporównawalny, po drugie w K-cy większość zespołów prezentuje porównywalny poziom a w IV lidze tak nie jest, ponadto do tej pory graliśmy z zespołami z dołu tabeli. Najważniejszą jednak kwestią jest to, że w Inie siłą napędową zespołu są zawodnicy z Janikowa i Piechcina a DROWY grają tak samo, tzn. zawsze zostawiamy serce na boisku.
UsuńDrowy trzeba ściągnąć posiłki z tamtego sezonu :)
OdpowiedzUsuń