Rozegraliśmy dziś spotkanie z drużyną Spartana, będącą liderem II Ligi TKKF. Była to trzecia potyczka mrocznych elfów z tą ekipą. Dwie pierwsze zakończyły się sprawiedliwie po jednym zwycięstwie obu ekip. Jednak były to mecze rozgrywane w ramach towarzyskiego turnieju zorganizowanego z okazji Dnia Dziecka. Do dzisiejszego spotkania podeszliśmy zupełnie inaczej. Po pierwsze na dzisiejszy mecz stawiła się niespotykana, jak na DROWY, liczba zawodników, a po drugie kilku z nas, aż wstyd się przyznać, popełniło wielokrotnie przynajmniej jeden z grzechów głównych. Ten co mówi o jedzeniu (to ja :P) i piciu (oj nie było dziś jabulani ;)). Wracając jednak do przebiegu samego spotkania, to tu też mieliśmy niespodziankę i to już w pierwszej akcji meczu. Nie wiem ile sekund upłynęło od pierwszego gwizdka sędziego, może z 10?, a już było 1:0 w plecy. :(. Następnie 0:2. Same PRZYKRE niespodzianki. Na osłodę pierwszej połowy napiszę, że najładniejszą bramkę (niemal w samo okienko) w tej części meczu strzelił Łukasz Kiedzik i co jest kolejną niespodzianką nie był to gol samobójczy. Nawet przez kilka minut pomimo szybko traconych goli udawało nam się prowadzić grę i to nasi rywale musieli biegać za piłką. Generalnie wynik 1:3 do przerwy nie był najgorszy. Kolejną niespodzianką był piąty gol w tym spotkaniu. Po silnym strzale z rzutu wolnego Piotrka Twardygrosza i dobrej zasłonie bramkarza przez Mariusza Sobocińskiego piłka wpadła do bramki naszych rywali i zrobiło się 2:4. Po tej prawie kontaktowej bramce dopiero zaczęło się dziać na boisku. Najpierw dostałem minutę kary za faul (kolejna niespodzianka :(), chwilę po powrocie do bramki po potężnym strzale piłka odbiła się od naszej poprzeczki i od ziemi, ale gdzie?.... No właśnie sędzia nakazał grać dalej. Spartanie byli zaskoczeni i krzyczeli, że piłka odbiła się już w bramce, ja złapałem piłkę i uruchomiłem naszego napadziora, który, co jest kolejną niespodzianką... zepsuł akcję. W odwecie nasi rywale wbili nam kolejnego gola :(. W sumie w drugiej połowie strzelili ich chyba cztery. Tak więc prawdopodobnie mecz zakończył się porażką DROWÓW 2:7. Jutro to sprawdzę, teraz się spieszę bo żona krzyczy :P. Mecz pełen niespodzianek ;). Na koniec dziękuję zawodnikom SODY, którzy zjawili się w roli kibiców na dzisiejszym meczu :D. Dobra lecę bo to się rozwodem skończy ;).
nowy mały Drow będzie?:)
OdpowiedzUsuńPrezes zawsze miał taki brzuch i jeszcze nic nie urodził jak dotychczas :)
UsuńOjciec Dyktator jak na ojca przystało 1 syna już spłodził, ja nie chwaląc się też, teraz czas na córkę, u nas będzie we wrześniu :-) Drowy nie zginą ! Adel
OdpowiedzUsuńAdel- gratuluje :)
OdpowiedzUsuń