sobota, 30 grudnia 2017

DROWY - PIEKUŚ 4:5

W ostatnim meczu w 2017 roku mroczne elfy uległy piekarzom 4:5. Do spotkania przystąpiliśmy w niemal pełnym składzie: Czarny, Lampi, Mały, Pyndzia, Rafis, Romek i Ojciec Dyktator. Z powodów osobistych nie mógł wystąpić Kiedziol. Brak naszego pierwszego rozgrywającego był widoczny od początku do końca meczu.
Musieliśmy sobie radzić bez niego, co zaowocowało dwoma doskonałymi okazjami dla piekarzy, na szczęście bez konsekwencji. Z braku laku i pomysłu musiałem udzielać się również przy wyprowadzaniu piłki i po jednej takiej akcji wyszedł tzw. centrostrzał, który otworzył wynik. To był mój pierwszy gol od hmmm..... nie wiem od kiedy, ale kto by tam liczył. Bardzo szybko wyprocowalismy sobie dwie setki, które jednak udało się nam zmarnować, za piekarze się ocknęli i przejęli inicjatywę. Moja ogromna radość ze zdobycia gola została już po kilku minutach brutalnie zgaszona. Piekuś przeprowadził kolejne bardzo groźne ataki, które jednak defensywa mrocznych elfów rozbiła niczym falochron wzburzone wody morza, ale wyrównanie padło po takim kartoflu, że szkoda gadać, we trzech patrzeliśmy i żaden nie był w stanie nic zrobić :/. Do przerwy udało nam się dowieźć remis, choć mieliśmy gigantyczne szczęście, najpierw sędzia nie uznał bramki Piekusiowi z powodu faulu na mnie, kiedy interweniowałem i wybijałem piłkę zostałem staranowany przez rozpędzonego napastnika, ale chwilę później Chodor nas oszczędził bo nie trafił chyba z metra na pustą bramkę ;). Widocznie cały czas krąży w nim drowia krew :P. Druga połowa była dużo lepsza jeśli chodzi o nasze rozgrywanie piłki, ale za to skończyło się szczęście w defensywie. Tracimy dwa kolejne gole w dość dziecinny sposób i szczerze mówiąc myślałem, że już po meczu. Jednak mroczne elfy walczyły niczym zranione, rozgniewane zwierzę i udało się mamy remis. Czarny przywraca nas do życia dwoma trafieniami, miał jeszcze trzecie, ale ręką więc sędzia, (gdybym był obiektywny to bym napisał, że słusznie ;)) go nie uznał. Niestety podpaliłem się i w odpowiednim momencie nie wróciłem w nasze pole karne, ktoś tam stracił piłkę, poszła kontra i znów przegrywamy. Jeszcze nie oprzytomnieliśmy a już było 3:5. Na otarcie łez Mały strzelił bramkę kontaktową, swoją drogą z takiego kąta, że sam nie wierzył ;). Na więcej nie starczyło nam czasu i w ten sposób mroczne elfy przegrały swój ostatni mecz 2017 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz