środa, 7 sierpnia 2013

Udany rewanż, czyli co widziałem :D

Wczoraj rozegrano awansem 2 spotkania 11 kolejki II ligi TKKF Inowrocław, w pierwszym o godz. 19.00 mroczne elfy zagrały z drukarzami a w drugim stalowi zmierzyli się z wczasowiczami z Florydy ;).
Na początek gratuluję stalowym pierwszego punktu w lidze, remis 2:2 to bardzo dobry wynik.
Teraz wracamy do naszego meczu. Spotkanie było toczone w iście wakacyjnym tempie, ale upał panujący przez cały dzień nie pozostawiał złudzeń, że tak właśnie będzie wyglądało. Taktyka Polprintu była bardzo prosta, grali piłką z tyłu, następnie bramkarz posyłał długą piłkę w pobliże naszej bramki i to właściwie cały schemat gry. Nasza taktyka była bardziej skomplikowana, ponieważ moje "dzidy" najczęściej leciały na aut, próbowaliśmy różnych kombinacji. Około 5 minuty stała się rzecz niezwykła. Fali dośrodkowuje z rzutu rożnego, piłka przelatuje wzdłuż bramki, dopadł do niej Kiedziol i strzela głową. Zarówno z "ławki" rezerwowych jak i ode mnie można było usłyszeć w tym momencie jedynie dźwięk zawodu. Nie dość, że kont wydawał się zerowy, piłka leci obok słupka, to jeszcze mroczne elfy nie potrafią korzystać ze stałych fragmentów gry. Jednak jęk zawodu zmienił się w szok a następnie w radość ponieważ jakimś cudem piłka wpadła do siatki. Nie wiem jak Kiedziol to zrobił, ale mamy gola. Polprint choć zszokowany nie zmienił ani stylu, ani tempa gry. Zresztą nie trwało to nasze prowadzenie zbyt długo, może ze 2 minuty. Błąd w kryciu w polu karnym kosztuje nas bramkę (Maniek musisz być skoncentrowanym wchodząc na boisko). Drukarze grają swoje, wolne, prosto, ale skutecznie. Minęło kilka minut i po strzale z dystansu mamy wynik 1:2 (wydaje mi się, że mogłem się lepiej ustawić, a tak piłkę zobaczyłem dopiero jak wpadała do bramki). Nie był to koniec naszych problemów. Dzięki zamieszaniu w polu karnym i sporym szczęściu (piłka przeleciała tuż pod nogą Kiedziola), piłka trafiła do nie pilnowanego zawodnika, który z linii pola karnego wpakował ją niemal w samo okienko. Do przerwy 1:3 i wydaje się, że rewanż za pierwsze spotkanie (0:3) nam się nie uda. Na drugą połowę wyszliśmy na spokojnie, żadnego "szarpania", szaleńczych ataków. Graliśmy tak jakbyśmy byli pogodzeni z losem. Drukarze też grali po swojemu, czy wolno. Mieli wynik itp., ale w drugiej połowie nie stworzyli żadnej dogodnej sytuacji. Właściwie im bliżej końca meczu tym bardziej cofali się w swoje pole karne. Ostatnie 10 minut to już prawdziwa obrona Częstochowy. Tymczasem mroczne elfy coraz śmielej sobie poczynały. Najpierw Roman zdobył gola kontaktowego, następnie parę minut później oddaje strzał z prawie połowy boiska, tuż przed bramkarzem ustawiony Rafis lekko zmienia kierunek lotu piłki i mamy 3:3 (być może kolejność tych dwóch goli była odwrotna, ale w ferworze walki nie wszystko zapamiętałem ;)). Od tego momentu a do końca meczu pozostało ok. 5 minut, to my graliśmy na czas. Drukarze wyglądali jak znokautowany bokser. W ich szeregach panowała już całkowita panika a dzieła zniszczenia dokonał ten, który to zaczął, czyli Kiedziol. Strzelił swoją drugą, a dla nas czwartą bramkę, znów po stałym fragmencie gry. Podsumowując drukarze zagrali dokładnie tak jak w pierwszym meczu, czyli prostą i wolną piłkę, zdobyli tka jak poprzednio 3 gole, ale tym razem punktu nie dostali. Z kolei mroczne elfy zagrały skutecznie, nie napiszę, że bardzo skutecznie, ponieważ mieliśmy w drugiej połowie jeszcze ze 3 sytuacje, które mogły zakończyć się golami:
-Mały z główki tuż obok bramki - znów po stałym fragmencie gry;
-Rafis z rzutu wolne, ale kapitalnie obronił to bramkarz;
-ponownie Rafis, gdy przy stanie 3:3 zamiast pędzić w stronę pustej bramki Polprintu, postanowił oddać strzał z nieprzygotowanej pozycji ze środka boiska.
Dla nas to był bardzo dobry mecz a dzięki temu zwycięstwu, przynajmniej do czwartku wskakujemy na podium. Tak moi drodzy mamy tyle samo punktów co Soda, ale lepszy bilans bezpośrednich spotkań :D

Notka do posta Ojca dyktatora:
W drugim spotkaniu Floryda trochę na własne życzenie pozwoliła drużynie Alstalu zdobyć pierwszy punkt w sezonie. Alstal przez większość spotkania był w głębokiej defensywie i tylko dzięki niefrasobliwości graczy Florydy którzy w polu karnym przeciwnika rozgrywali piłkę tak długo aż zmęczeni strzelali w niebo albo w piłkochwyt marnując na potęge 100% sytuacje. W końcówce Alstal ruszył i zdołał wyrównać i dowiózł mimo rozpaczliwych ataków przeciwnika szczęśliwy remis. Drużyna w białych koszulkach straciła w tym meczu swojego najlepszego gracza Arka Czajkę który z podejrzeniem złamania ręki opuścił boisko i został przewieziony do szpitala. Przypominam że DROWY czeka w czwartek spotkanie z Alstalem który mimo utraty napastnika, po historycznym remisie, może sprawić nam sporo kłopotów. 
tekst notki: lampart

7 komentarzy:

  1. DROWY WALCZA O PUDLO DAMY RADE

    OdpowiedzUsuń
  2. bramka to z rogu to nie cud ogladalem kazika dejne bralem przyklad z gwiazd;)

    OdpowiedzUsuń
  3. czajka jest taki dobry jak wy

    OdpowiedzUsuń
  4. ANONIM TAKI JESTES CWANIAK POWIEDZ MI TO W TWARZ

    OdpowiedzUsuń
  5. kolejny troll internetowy sie znalazl... "madry" zza klawiatury

    OdpowiedzUsuń