niedziela, 11 lutego 2018

DROWY - CRONIMET 2:0

W 14 kolejce IV Ligi TKKF mroczne elfy odniosły drugie zwycięstwo w sezonie. Naszym dzisiejszym rywalem byłe ekipa Cronimetu, która po 13 meczach zajmowała 8 miejsce i uzbierała 12 punktów przy bilansie bramek 32-52. Drowy - 12 miejsce, 5 punktów i 27-57. W I rundzie mroczne elfy z dzisiejszym przeciwnikiem poniosły porażkę  1:4.
Na meczu stawili się: Boroś, Czarny, Kiedziol, Lampi, Loki, Romek i Ojciec Dyktator, zabrakło Małego, Pyndzi (wolał narty, jakby nie mógł jechać po meczu ;)) i Rafisa (kontuzja - żona go kiedyś zabije ;)). Przed spotkaniem wyciągnęliśmy wnioski szczególnie z poprzedniego spotkania, między innymi zakazano mi włączenia trybu kiwania, żenada :/. Postanowiliśmy zmienić sposób grania na bardziej defensywny. Zamiast długo rozgrywać piłkę szła "dzida" do przodu. Pierwsze minuty nie były zbyt owocne ani widowiskowe, ale przynajmniej nie groziły nam zabójcze kontry. Przez dobre 8 minut nie mieliśmy żadnej okazji poza próbami z dystansu. Z kolei dużo lepiej byliśmy zorganizowani w obronie i w końcu po kolejnym już przerwaniu akcji rywali, dwójkową akcję przeprowadzili Kiedziol z Borosiem i objęliśmy prowadzenie. Rozklepali przeciwników. Od tego momentu co kilka minut kotłowało się pod bramką Cronimetu, ale czegoś brakowało, a to nikt nie zamknął akcji, a to piłka trafiła w słupek lub obok bramki lub oczywiście obronił bramkarz. Za to w naszym polu karnym nie wiele się działo, ponieważ dziś zagraliśmy znakomicie w defensywie i większość akcji kończyła się zaraz za linią środkową. Zdesperowani przeciwnicy próbowali strzałów z dystansu, ale były one z reguły bardzo niecelne. Po zmianie stron obraz gry niewiele się zmienił, z tym, że linia obrony niebezpiecznie zbliżyła się do naszej bramki. Kilka razy zabrakło naprawdę nie dużo, żebyśmy stracili gola, ale najlepsiejszy bramkarz był na posterunku ;). Chyba największego pecha w drugiej połowie miał Kiedziol, bo po kolejnej fajnej akcji i dobrym strzale piłka odbiła się tylko od słupka i wyszła w aut. Brakło tylko kilka centymetrów, aby uspokoić sytuację na boisku, przecież jeden gol to nie jest bezpieczny wynik. W odpowiedzi Cronimet przeprowadził serię groźnych akcji, ale tu dopisało nam szczęście przynajmniej dwa razy. O ile cały mecz w defensywie rządził Boroś, o tyle końcówka należała do Lokiego. Najpierw zablokował rywala, że ten nie był w stanie wepchnąć piłki do bramki, za chwilę sprintem wrócił we własne pole karne, żeby zatrzymać kontrę a około minutę przed końcem spotkania dokonał tego, co nie udawało nam się w kilku ostatnich spotkaniach. Przyjął piłkę w polu karnym rywala, odwrócił się w stronę ich bramki i ... zdobył gola, który zamknął mecz :D.
Po raz pierwszy w sezonie zagraliśmy na "0" z tyłu :D a wyczyn ten obserwował nasz dobry znajomy Piotr W. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz