czwartek, 5 maja 2016

DROWY - Salony Optyczne Fras 2:1

W trakcie pierwszych tygodni sezonu dokonaliśmy kilku wzmocnień. Dziś zadebiutowali kolejni gracze w naszym zespole Piotr Polanisz oraz Mariusz Majewski i przyznam że obaj uzyskali, przynajmniej moją skromną aprobatę.

Piotra co prawda znaliśmy z dobrej strony z rozgrywek ligi TKKF na hali, natomiast Mariusz przynajmniej dla mnie był człowiekiem zagadką.
Występ był dla nich tym bardziej udany, bo w meczu w którym bramki wpadały średnio co 13 min, uzyskaliśmy skromne, ale zasłużone zwycięstwo.
Pierwsza odsłona to zdecydowanie nasza przewaga, mieliśmy mnóstwo okazji na strzelenie bramek. Tym bardziej byłem zadowolony, gdyż przeciwnik w zasadzie nam niczym nie zagrażał. Ten skromny worek z bramkami odtworzyłem na spółkę z Pyndzią, który wyłożył mi piłkę do pustej niemal bramki. Nie mogło być inaczej niż 1:0 choć bramkarz był dosyć blisko jej wybicia. W ciągu kilku kolejnych minut mieliśmy kolejne okazję, brakowało jednak zimnej krwi albo celnego uderzenia, a czasem piłka złośliwie plątała się pod nogami wykonując dziwne nieoczekiwane ruchy. W miarę upływu czasu ataki Salonów Optycznych stawały się groźniejsze, choć trochę sami im w tym pomagaliśmy.
W drugiej połowie od początku ustawiliśmy się w pozycji defensywnej i gry z kontry. Przeciwnikowi zaczęło się spieszyć ich bramkarz coraz odważniej zapuszczał się w głąb pola aby uzyskać przewagę liczebną.
Po jednym ze strzałów zza pola karnego tracimy niestety bramkę. Rykoszet zmylił Romka, który jak do tej pory, a także do końca spotkania bronił rewelacyjnie. Zostało około 7 minut kiedy zmotywowani przeciwnicy ruszyli do ataku aby jeszcze wyrwać dla siebie trzy punkty. Drowy natomiast wyglądały tak jakby każdy z graczy biegał z plecakiem pełnym kamieni, które ktoś im w dodatku dosypuje z każdą płynącą minutą. Niestety kondycja nie jest naszym atutem i choć na ławce o dziwo przebywało dziś trzech graczy, to nie wyglądaliśmy fizycznie najlepiej.
Mijały minuty wybijaliśmy piłki, ewentualnie kontrowaliśmy ale maksymalnie dwoma zawodnikami. Na około trzy minuty przed końcem Rafis wrzucił mi piłkę z autu na około 12 metr od bramki gdzie stałem niepilnowany i strzeliłem po długim wysokim rogu. Wpadło i wtedy odcięło mi prąd.
Dowieźliśmy tą najmniejszą możliwą przewagę do końca i z satysfakcją przybiliśmy "piątkę" przeciwnikom.

Bramki: Lampart 2x
Asysty: Pyndzia, Rafis

3 komentarze:

  1. graty panowie, ale cieszę się, że mogę się do czegoś przyczepić. "oboje", czyli, że jedna kobieta i jeden facet, tak? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Ale chodzi o obój - instrument dęty drewniany :) Kto ci kazał wchodzić w pierwszych 5 minutach kiedy tekst nie przeszedł jeszcze korekty ?

    OdpowiedzUsuń