niedziela, 29 listopada 2015

DROWY - FLORYDA 2:4

Po poprzedniej porażce z Pogotowiem ten mecz miał nam trochę poprawić humory.

Trudno jednak wygrywać mecze gdy po kilku minutach przegrywa się już 0:2. Floryda strzela obie bramki z akcji w których znów jesteśmy spóźnieni w obronie i zostawiamy o jeden metr za dużo przeciwnikowi.
Do przerwy już nic się nie zmienia, mamy zatem 15 minut na odrobienie strat.
Gramy to co zwykle w tym sezonie, czyli grę z wysoko ustawionym bramkarzem. Jakoś krótko po przerwie Loki, podaje mi piłkę na środek, a ja mam tylko przed sobą bramkarza, który szybko kładzie się, a ja mogłem go z łatwością minąć i strzelić bramkę kontaktową.
W tym okresie dominujemy zdecydowanie, jednak akcji bramkowych wciąż jest niewiele. Niestety, chwila nieuwagi przy rozegraniu Lokiego, powoduję utratę trzeciej bramki.. Sytuacja się komplikuje, ale jest jeszcze trochę czasu. Loki asystuje po raz drugi i Kiedziol wychodząc sam na sam umieszcza piłkę w lewym narożniku. Znów nie opuszczamy połowy przeciwnika, ale to oni mają groźniejsze ataki w kontrach. Kolejny nasz błąd to niestety mój wielbłąd kiedy na własnej połowie przy pustej bramce nonszalancko wybijałem piłkę w ten sposób że przeciwnik wkulał ją do bramki, gdzie nie było od jakiegoś czasu naszego bramkarza.
Końcówka wyglądała jeszcze obiecująco, Żelik miał dwie dosyć dogodne sytuacje, ale niestety jego strzały minęły bramkę. Mecz zakończył się jak łatwo policzyć 2:4 i można jedynie spróbować wyciągnąć pozytywne nauki z tej porażki, bo były momenty dobrej, składnej gry z pomysłem.
Naszym problemem są tracone gole na początku meczów, które wynikają chyba z braku koncentracji w pierwszej fazie gry. Potem kiedy przeciwnik się już cofnie, utworzy zasieki, pogoń za wynikiem jest bardzo trudna.

Bramki: Lampart, Kiedziol
Asysty: Loki 2x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz