W czwartkowy wieczór, o godz. 19:45 na boisko na ul.Błażka wybiegły drużyny z przeciwstawnych biegunów tabeli drugiej ligi TKKF ORLIK. Ostania drużyna tabeli, czyli DROWY zmierzyła się z liderem rozgrywek i zdecydowanym faworytem do awansu, drużyną SOCCER.
Gdy dotarłem na boisko gotowi do gry byli tylko: KIEDZIOL, LAMPART I RAFIS. Nieubłaganie zbliżał się początek meczu, a pozostałych naszych zawodników trudno było gdziekolwiek dostrzec. Co się stało? Czyżby rozpamiętywali bolesną porażkę sprzed tygodnia? Na szczęście kilka minut przed rozpoczęciem meczu pojawili się :KRZYSIU POPŁAWSKI, BARTEK PIETRZAK ORAZ MANIEK. Wiadomo było, że mecz się odbędzie, tylko jakim zakończy się wynikiem, czyżby sromotną porażką mrocznych elfów? Na to wskazywała katastrofalna postawa każdego bez wyjątku gracza naszej drużyny w meczu z INSTALBUDEM. Zanim rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego, wszyscy zastanawiali się gdzie jest nasz przywódca, a zarazem bramkarz OJCIEC DYKTATOR? Niestety ze strachu nie dojechał, bojąc się zepsuć swoje statystyki w ilości wpuszczonych goli.
Przechodząc do wydarzeń na boisku, to pierwsze minuty były bardzo wyrównane i o dziwo mroczne elfy nie poruszały się jak słonie, a biegały na całym boisku jakby nie wiadomo skąd nabrały nadprzyrodzonych sił. Niestety pierwszą połowę zakończyliśmy wynikiem 1:3, lecz nikt do nikogo nie miał pretensji za ten wynik.Wiadomo przecież, że graliśmy z liderem. Po przerwie szybko zdobywamy kontaktową bramkę na 2:3 i każdy nadal dawał z siebie tyle na ile go było w tym dniu stać. Po kilku minutach przegrywaliśmy 2:4, w krótkim odstępie czasu doprowadziliśmy do wyrównania 4:4. Następnie to nasi rywale są bliżsi zwycięstwa, gdy objęli prowadzenie 5:4. Nie poddaliśmy się i zawzięcie dążyliśmy do wyrównania. Udało się na 1 min i 20 s przed końcem, wynik w tym momencie 5:5. Ta ostatnia z sekundami trwała ok.4 min. Sędzia GRZEGORZ REMIASZ, przyjaciel DROWÓW nie wiadomo czemu chciał pomóc naszym rywalom w odniesieniu zwycięstwa. Na szczęście rezultat nie zmienił się już do ostatniego gwizdka. Końcowy wynik, po znakomitym meczu 5:5.
Gdy dotarłem na boisko gotowi do gry byli tylko: KIEDZIOL, LAMPART I RAFIS. Nieubłaganie zbliżał się początek meczu, a pozostałych naszych zawodników trudno było gdziekolwiek dostrzec. Co się stało? Czyżby rozpamiętywali bolesną porażkę sprzed tygodnia? Na szczęście kilka minut przed rozpoczęciem meczu pojawili się :KRZYSIU POPŁAWSKI, BARTEK PIETRZAK ORAZ MANIEK. Wiadomo było, że mecz się odbędzie, tylko jakim zakończy się wynikiem, czyżby sromotną porażką mrocznych elfów? Na to wskazywała katastrofalna postawa każdego bez wyjątku gracza naszej drużyny w meczu z INSTALBUDEM. Zanim rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego, wszyscy zastanawiali się gdzie jest nasz przywódca, a zarazem bramkarz OJCIEC DYKTATOR? Niestety ze strachu nie dojechał, bojąc się zepsuć swoje statystyki w ilości wpuszczonych goli.
Przechodząc do wydarzeń na boisku, to pierwsze minuty były bardzo wyrównane i o dziwo mroczne elfy nie poruszały się jak słonie, a biegały na całym boisku jakby nie wiadomo skąd nabrały nadprzyrodzonych sił. Niestety pierwszą połowę zakończyliśmy wynikiem 1:3, lecz nikt do nikogo nie miał pretensji za ten wynik.Wiadomo przecież, że graliśmy z liderem. Po przerwie szybko zdobywamy kontaktową bramkę na 2:3 i każdy nadal dawał z siebie tyle na ile go było w tym dniu stać. Po kilku minutach przegrywaliśmy 2:4, w krótkim odstępie czasu doprowadziliśmy do wyrównania 4:4. Następnie to nasi rywale są bliżsi zwycięstwa, gdy objęli prowadzenie 5:4. Nie poddaliśmy się i zawzięcie dążyliśmy do wyrównania. Udało się na 1 min i 20 s przed końcem, wynik w tym momencie 5:5. Ta ostatnia z sekundami trwała ok.4 min. Sędzia GRZEGORZ REMIASZ, przyjaciel DROWÓW nie wiadomo czemu chciał pomóc naszym rywalom w odniesieniu zwycięstwa. Na szczęście rezultat nie zmienił się już do ostatniego gwizdka. Końcowy wynik, po znakomitym meczu 5:5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz